Grzegorz Przebinda

Mentalność rosyjska

Czy zimorodek jaja w zimie znosi?

W Katowicach opublikowano niedawno słownik pt. „Mentalność rosyjska” opracowany i zredagowany w Łodzi przez Andrzeja Lazariego przy współpracy ponad dwudziestu, głównie polskich, rusycystów i historyków idei. Podjęli oni trud zrozumienia Rosji, co czasem może się wydawać przedsięwzięciem karkołomnym, ze względu na częściową irracjonalność samego badanego przedmiotu. Wśród sowietologów długo przecież dominowało przekonanie, że Rosji rozumem pojąć się nie da.

Umom Rossiju nie poniat’?

Najbardziej metaforycznie i apodyktycznie wyraził to dworski poeta Fiodor Tiutczew, który w roku 1866 ogłosił, że w obliczu Rosji „umysł” jest bezsilny, można w nią zatem tylko „wierzyć”. Tiutczewowi dziwić się nie trzeba. Po cóż miał poeta zajmować się realizowaną w tym czasie przez cara Aleksandra II reformą rolną, wojskową i sądowniczą (sąd przysięgłych), skoro o wiele bardziej pasjonował go problem „prawosławnego papieża w Rzymie, uzależnionego od świeckiej władzy prawosławnego imperatora w Konstantynopolu?” Wiadomo jednak, że pewne frazesy, nawet jeśli nie opisują rzeczywistości, gdy zaistnieją, zaczynają na nią oddziaływać. Wielu Rosjan uwierzyło w ten Tiutczewowski zgrabny frazes – dla nich był to nawet powód do narodowej dumy. Zachodni zaś znawcy Rosji zgodzili się z Tiutczewem z innego powodu – jego wiersz tłumaczył im wszystko od razu (deus ex machina), napawał przyjemną lekką grozą i zwalniał od myślenia.

Ale Tiutczew, żeby pozostać przy literaturze, napisał także inny wiersz: „Nie wierz, nie wierz poecie”. Dwudziestu sześciu badaczy Rosji, którzy wydali leksykon „Mentalność rosyjska”, odrzuciło irracjonalizm Tiutczewa (nie uwierzyli poecie) i postanowili – jak na uczonych przystało – „zrozumieć Rosję”.

150 haseł

Leksykon zawiera około stu pięćdziesięciu haseł zróżnicowanych metodologicznie, o różnym stopniu ogólności i o wielce zróżnicowanym poziomie. Nie ulega jednak wątpliwości, że nawet rosjoznawca wiele się z publikowanego leksykonu dowie. Z hasła Józefa Smagi pt. „Ameryka” (czyli jak Amerykę widziała „mentalność rosyjska”) wynika na przykład, że pierwsze wiadomości o tym kontynencie dotarły na Ruś Moskiewską w wieku XVII. Na przełomie XVIII i XIX wieku Ameryka ucieleśniała dla Rosjan (Aleksandra Radiszczewa i dekabrystów) wartości ustroju republikańskiego i prawa jednostki. W późniejszym okresie, głównie w romantycznej twórczości Michała Lermontowa, pojawił się obraz Ameryki jako krainy szlachetnych Indian żyjących szlachetnie podług praw natury. Jednak już w połowie XIX wieku obraz Nowego Kontynentu malowany był w Rosji dychotomicznie: słowianofile, którzy szansę dla rozwoju Rosji widzieli w pielęgnowaniu wartości narodowych, odrzucali Amerykę z pewnym nawet wstrętem, jako że widzieli w niej ucieleśnienie najgorszych kapitalistycznych ideałów. Okcydentaliści natomiast, pragnąc, aby Rosja poszła zachodnią drogą rozwoju, wychwalali Amerykę – widzieli w niej arenę dla rozwoju nieograniczonych ludzkich możliwości. W czasach komunistycznych władza ganiła upasionego wuja Sama, a naród marzył o spotkaniu z nim. Dodajmy do tego obrazu Smagi, że dziś mamy do czynienia z „amerykanizacją” życia w Rosji, co jednak jeszcze nie świadczy o jakimkolwiek upodobnieniu tego życia do egzystencji amerykańskiej.

Z hasła „Napoleon” (również Smagi) dowiadujemy się, że cesarz Francuzów dla Aleksandra Puszkina był najpierw „drapieżnikiem”, a potem „gigantem” i „potężnym ulubieńcem fortuny”. Jego postać pojawia się w Wojnie i pokoju Lwa Tołstoja, gdzie jest przedstawiony jako pyszałek, nie mający najmniejszego wpływu na bieg dziejów. Rodion Raskolnikow, bohater Zbrodni i kary Fiodora Dostojewskiego, zabija znienawidzoną lichwiarkę między innymi z tego powodu, że uroił sobie, iż jest Napoleonem. Skoro nim jest, to nie obowiązują go potoczne normy moralne – może zabić wesz, aby stado ludzkie było szczęśliwe. W tym kontekście Smaga mógłby dodać, że podobną etyką kierowali się w latach dwudziestych naszego wieku bolszewicy w skórzanych kurtkach.

Swoją wartość mają zawarte w słowniku hasła prawosławnego arcybiskupa Szymona Romańczuka – te fragmenty pisane są z pozycji prawosławnych, co czasami może ograniczać badawcze wnioski. Na przykład pięknie sformułowane hasło dotyczące świętej góry Athos (ros. Afon) kończy się zdaniem o wiecznej modlitwie tamtejszych mnichów: „Śpijcie, mówią na Athosie mnisi, my się modlimy za cały świat”. Nieprawosławny badacz mógłby jednak w tym kontekście dodać, iż prawosławni mnisi z góry Athos modlą się, bywa, również za to, aby nie dochodziło do jakichkolwiek spotkań ekumenicznych z katolikami. Oni bowiem swoją modlitwę uważają za najbardziej bliską Panu.

Z bardziej wartościowych fragmentów leksykonu należy jeszcze wspomnieć hasła: „bogotwórstwo” (ros. bogostroitielstwo) Jerzego Kapuścika, „liberał” Wasyla Szczukina, „katastrofizm” oraz „kulturę i cywilizację” Sławomira Mazurka, „unię kościelną” Ryszarda Łużnego, „Hamleta i Don Kichota” Romana Mnicha, „katolicyzm” Bogusława Muchy, „Moskwę – Trzeci Rzym” Andrzeja Lazariego, „prawosławie” Szymona Romańczuka.

Bardzo rosyjska Rosja

Co jednak miała na myśli Redakcja leksykonu, gdy we wstępie do edycji próbowała pogodzić metodologiczną różnorodność autorów słownika następującą frazą:

„Mówiąc o «mentalności rosyjskiej», mamy na uwadze przede wszystkim jej aspekt «rusofilski». Z oczywistych powodów mniej nas interesuje rosyjska mentalność «okcydentalistyczna», ta, naszym zdaniem, nie powoduje poważnych nieporozumień «translatorskich», a w odczuciach zwolenników «rosyjskości» za «rosyjską» nie uchodzi”.

Już ta znaczna liczba cudzysłowów każe się zastanowić nad racjonalnością tego stwierdzenia. Czyżby Redakcja miała wątpliwości co do istnienia mentalności rosyjskiej i rosyjskości, czy też mentalności okcydentalistycznej? Raczej nie, bo po co by wtedy pisano tę książkę – chciano tu zapewne zaznaczyć dystans wobec tych cudzysłowowych zjawisk. I byłaby to postawa słuszna, gdyby leksykon nie rościł sobie pretensji do zrozumienia Rosji, lecz tylko chciał krytycznie opisać ów rusofilski aspekt idei rosyjskiej. Bo przecież każdy wie, że zrozumienie Rosji musi polegać na uwzględnieniu wieloaspektowości jej idei i praktyki historycznej – badacze, którzy na wstępie odżegnują się od takiej metody, powinni raczej Rosją straszyć liberałów oraz polską prawicę.

Najwięcej w leksykonie jest haseł Jerzego Faryny, który w semiotycznym duchu postanowił udowodnić wartość „rusofilskiej metody” Redakcji. Z jednej strony mamy do czynienia z opartą na głębokiej wiedzy i intuicji semiotyczną metodą, ale z drugiej strony – dostrzegamy pewne istotne przemilczenia, co – zgodnie z intencją redaktora naczelnego – ma na odpowiednim poziomie uogólnienia dowieść tezy o ponadhistorycznej, a więc idealnej i wiecznej rusofilskości Rosji.

Taki dualistyczny charakter ma otwierające leksykon hasło Jerzego Faryny pt. „Alfabet socjalizmu”. Autor opisuje czytelnikowi rzeczy bardzo mało znane i robi to ze znawstwem. Oto na przełomie lat 20. i 30. opracowano w Związku Sowieckim nie tylko nowy kalendarz, lecz także nowy alfabet. „Największy wkład w to dzieło wniósł zaliczany do szkoły Marry M. Jakowlew, wybitny językoznawca i fonolog, do połowy lat 30. opracował on 71 nowych alfabetów, głównie dla bezpiśmiennych języków narodów ZSRR, ale nie tylko. Wszystkie alfabety, z «alfabetem socjalizmu» łącznie, stworzono na bazie alfabetu łacińskiego. Ta łacińska wersja miała obejmować i język rosyjski”.

Utopijny komunizm

Po tym przedstawieniu ciekawego empirycznego materiału Faryno przystąpił do objaśnień teoretycznych. Jego zdaniem, „ambicje ustanowienia nowej rachuby czasu, jak i nowego alfabetu tylko częściowo były wyrazem utopijnego myślenia komunistycznego. W rzeczywistości u podłoża tych (i wielu innych podobnych) aktów i zamiarów leży bardzo archaiczne i bardzo trwałe w kulturze rosyjskiej (lub jej mentalności) przeświadczenie o tożsamości w znaku planu ekspresji i planu treści; dziś by się powiedziało, że chodzi tu o ideologizowanie planu ekspresji i traktowanie go jako przesłania”.

Według mnie, to jednak wcale o niczym nie świadczy, chyba tylko o utopijnym charakterze komunizmu, który nawet w swej bolszewickiej postaci nie był ideą czysto rosyjską. Takie „pomieszanie planu treści z planem wyrażania” leży u źródeł wszelkich religii, prawdziwych oraz fałszywych systemów mistycznych powstałych w różnych epokach i pod różnymi szerokościami geograficznymi. Każda prawdziwa i fałszywa religia (nie tylko rosyjska mentalność) chciałaby zacząć czas mierzyć od siebie – po co więc doszukiwać się tu jakiejś rosyjskiej immanentnej cechy? Wystarczy wziąć do ręki książkę Jana Baszkiewicza Nowy człowiek, nowy naród, nowy świat. Mitologia i rzeczywistość rewolucji francuskiej (PIW 1993) i poczytać stosowne rozdziały poświęcone „zrzucaniu starej skóry”, „uwolnieniu przestrzeni i rewolucji w toponimii”, „świętach rewolucyjnych” i „kalendarzu republikańskim”. A Juliusz Cezar czyż nie ustanowił swojego kalendarza? Aleksander Sołżenicyn w opublikowanym w roku 1988 tekście o rewolucji 1789 i rewolucji 1917 dostrzegł zdumiewające paralele pomiędzy tymi dwiema historycznymi katastrofami. Pisał tam, że twórcy roku siedemnastego świadomie wykorzystywali symbole roku osiemdziesiątego dziewiątego. To prawda, że nikt wcześniej nie próbował tworzyć podobnego „alfabetu rewolucji”, ale czy o „odwiecznej rosyjskości” stanowi chęć zastąpienia grażdanki łacinką? Co by na to powiedział słowianofil ś. p. Konstanty Aksakow, który śladów rosyjskiego narodowego ducha doszukiwał się w znakach cyrylicy?

Można by zapytać część autorów słownika, dlaczego nałożyli na biedną Rosję kaftan narodowo-słowianofilski, a następnie bili po nim z pozycji oświeconego liberalizmu i europejskiego szacunku dla prawa? Andrzej Lazari w haśle „Masoneria” pisze na przykład: „Zdaniem nacjonalistów rosyjskich: «tajna, internacjonalistyczna, ogólnoświatowa organizacja rewolucyjna, stawiająca sobie za cel walkę z Bogiem, z Cerkwią Prawosławną, z państwem narodowym, szczególnie z państwem chrześcijańskim». Rosyjski recenzent „Mentalności”, Michał Heller, pytał już w tym kontekście mniej więcej tak: „A kim są masoni dla nacjonalistów polskich, węgierskich, niemieckich, francuskich?” Z hasła „Miasto” (także autorstwa Lazariego) wynika, że dla większości rosyjskich ideologii było ono „symbolem niszczącym kulturę”. Tymczasem wiadomo, że nawet gardzący Petersburgiem słowianofile z estymą wyrażali się o patriarchalnej Moskwie, a dla okcydentalistów sam Petersburg był miastem ukochanym, dla którego od połowy XIX wieku ciągnęła z prowincji rewolucyjna młodzież niskiego przeważnie pochodzenia (tzw. raznoczyńcy). O tych rozróżnieniach wspomina zresztą sam Lazari w haśle „Moskwa i Petersburg”.

Zimorodkologia stosowana

Wszechwiedzący Sokrates objaśniał przed ponad dwoma tysiącami lat zdumionemu Chajrefontowi, w jaki sposób powstał ptak zwany zimorodkiem. Następnie ateński mędrzec klarował, dlaczego w zimie – gdy ptak ten składa jaja i wylęga pisklęta – jest zawsze w cyklu corocznym tak piękna słoneczna pogoda. Otóż zimorodek to ptak powstały z kobiety – bogowie ulitowali się nad poszukującą zaginionego męża wierną żoną, zamieniając ją w pięknie upierzoną istotę. Ponieważ jednak ptaszyna owa umyśliła sobie składać jaja w zimie, to i Olimp poszedł jej na rękę, zapewniając w tym celu ciepło oraz jasność. To dlatego (w co wierzył nawet w czasach nieco późniejszych realista Arystoteles, autor Zoologii), zimorodek składa jaja i wylęga swe pisklaki w okresie zimowego przesilenia dnia z nocą, wtedy właśnie, gdy bogowie zapewniają mu czternaście słonecznych dni. Tak mniej więcej wyjaśniał Sokrates swemu najbardziej oddanemu uczniowi prawdy ziemskie i olimpijskie. Po czym Mędrzec z uczniem udali się na odpoczynek kontenci z owocnego poznawczo dialogu.

Mam wrażenie, iż pewna część autorów słownika, szczególnie ta, która w Rosji dostrzega jedynie „rusofilskość” oraz słowianofilstwo, dołączyła właśnie do kasty zimorodkologów.

Czekajmy jednak na kolejną łódzką edycję, która ma szansę stać się najciekawszym z dotychczasowych polskich rusycystycznych dzieł zbiorowych. Praca ta, w zamierzeniu czterotomowa i trójjęzyczna, będzie się nazywać: „Idee w Rosji. Słownik encyklopedyczny rosyjskopolsko-angielski”. Leksykon będzie zawierał około siedmiuset haseł, potężną bibliografię, a już dziś pracuje nad nim ponad sześćdziesięciu autorów i redaktorów. Pierwszy tom ukaże się w roku przyszłym, a pozostałe trzy – miejmy nadzieję – w kolejnych latach w cyklu rocznym. Redaktor naczelny, Andrzej Lazari, obiecuje tym razem, że rosyjski zimorodek zostanie wypuszczony ze słowianofilskiej klatki.

* * *

„Mentalność rosyjska”. Słownik. Interdyscyplinarny Zespół Badań Sowietologicznych Uniwersytetu Łódzkiego. Wydawnictwo Śląsk, Katowice 1995. Hasła sformułowano i ułożono w rosyjskim porządku alfabetycznym: od „Ałfawita socyalizma” Jerzego Faryny do „Jazyka ellinskogo” tego samego autora. Jednocześnie ukazała się wersja angielska leksykonu: The Russian Mentality. Dictionary. Katowice 1995.