Grzegorz Przebinda

Petersburg: piękne miasto z niepiękną historią

Zwartych kształtów ład

Szukać jednego klucza do zrozumienia trzystu lat dziejów Sankt Petersburga, to tak jak tropić zaginioną Bursztynową Komnatę z Carskiego Sioła. Cienie Gogola, Puszkina, Dostojewskiego, Błoka, Achmatowej, Mandelsztama, Nabokowa, Musorgskiego i Brodskiego błąkają się po Petersburgu wraz z cieniami Piotra I, Katarzyny II,­ Aleksandrów i Mikołajów, Murawjowa Wieszatiela, Lenina, Kirowa i Stalina.

Rosją rządzi dzisiaj z Moskwy petersburżanin Władimir Putin, który jeszcze wczoraj opowiadał się za Leninem i Stalinem, a dziś widzi przyszłość kraju w nawiązywaniu do dziedzictwa Piotra I. Wspomnijmy więc ku przestrodze, że Piotr Wielki był także pozytywnym bohaterem rosyjskich marksistów, następnie bolszewików i wreszcie Stalina. Ten ostatni zmienił potem preferencje i po 1945 r. uznawał już oficjalnie za swego protoplastę Iwana Groźnego.

Bolszewicy, jak wiadomo, 18 marca 1918 r. przeprowadzili się z Piotrogrodu do Moskwy i przenieśli tam stolicę. Niektórzy sądzą, iż sprzeniewierzyli się tym samym dziełu europeizacji Rosji, zapoczątkowanemu przez Piotra, potwierdzili natomiast swe skłonności zaściankowo-słowianofilskie. Nic bardziej mylnego. Stolicę przenieśli dlatego, iż obawiali się burżuazyjnego desantu morskiego na Piotrogród. A choćby nawet zostawili ją tam, gdzie była od 1712 r., to i tak ich działalność miałaby znamiona petersbursko-moskiewskie. Udało im się bowiem zespolić najgorsze elementy tradycji obu stolic: petersburski imperializm w polityce zagranicznej i moskiewski brak szacunku dla cywilizacji w polityce wewnętrznej.

Trzysta lat nie jest wiekiem zbyt imponującym jak na stołeczny gród rosyjski. Cóż to bowiem za metropolia, która powstała 200 lat po odkryciu Ameryki? A już siedemset lat przed założeniem nad Newą północnej stolicy istniało na terytorium Starej Rusi – obejmującej dzisiejsze tereny Rosji, Ukrainy i Białorusi – około stu pięćdziesięciu drewnianych grodów: Kijów, Czernihów, Połock, Mińsk, Psków, Suzdal, Włodzimierz nad Klaźmą, Nowogród, Riazań, Smoleńsk... Ich sędziwość sprawia, że nawet Moskwa, wspomniana po raz pierwszy w ruskich źródłach historycznych przy dacie 1147 r., wypada młodo.

Terror, czystki i blokada

Miasto kilka razy w dziejach zmieniało nazwę. Najpierw był Sankt-Piter-Burch, czyli Twierdza św. Piotra; spotykamy jeszcze na początku Piter-pol i Petropol. Prędko jednak ukształtowało się dzisiejsze imię miasta: Sankt Petersburg, czyli Miasto św. Piotra. W 1914 r., po wejściu Rosji na fronty wojny światowej, kiedy kraj ogarnęła psychoza antyniemiecka, Sankt Petersburg przemianowano na Piotrogród. Od 26 stycznia 1924 r. miasto było już ogólnie znane jako Leningrad. Z jego 67-letnich dziejów najbardziej chyba zapadły w świadomość zbiorową obywateli ZSRR trzy fakty historyczne: czerwony terror Lenina i Dzierżyńskiego w pierwszych latach rewolucji, stalinowskie czystki leningradzkie po śmierci Kirowa w 1934 r. oraz blokada Leningradu przez armię Wehrmachtu od lipca 1941 r. do stycznia 1944 r.

O Leningradzie nieomal w przededniu wspomnianych czystek pisał proroczo Osip Mandelsztam: „Przy kuchennych drzwiach czuwam i wali mnie w skroń/Dzwonek z mięsem wyrwany i nagły jak grom,/Czekam gości noc w noc, gryząc wargi do krwi/I kołysząc kajdany łańcuszków u drzwi” (tłum. Stanisław Barańczak).

A Anna Achmatowa tak o tym pisała w poemacie „Requiem”: „W owych czasach miał uśmiech na wargach/Tylko trup, rad ze swego spokoju./Niepotrzebny Leningrad się targał/Uwieszony u więzień swoich” (tłum. Seweryn Pollak).

Dopiero długo po Stalinie, Chruszczowie i Breżniewie, w czerwcu 1991 r. za Gorbaczowa, przywrócono starą nazwę Sankt Petersburg. Gogol napisał kiedyś jakże trafnie: „A w ogóle to u nas jakoś tak bardziej dbają o zmianę imion i nazw niż o istotę rzeczy”. Ten fragment przywołuje dzisiaj petersburski pisarz Michaił Kurajew jako motto eseju „Imię zobowiązuje”. Polemizuje tutaj z nazbyt optymistycznym widzeniem dzisiejszego Sankt Petersburga, kto wie czy nie najbardziej kryminalnego miasta w europejskiej części Federacji Rosyjskiej. Przytacza na potwierdzenie odpowiedź Dymitra Lichaczowa na pytanie dziennikarza petersburskiej TV: – „Czy odczuwa pan strach przed życiem?” – „Nie boję się żyć, boję się wchodzić do mojej klatki schodowej...”. Galina Starowojtowa 20 listopada 1998 r. zapłaciła życiem za takie wejście do klatki petersburskiej we własnym domu. Była jedną z najwybitniejszych demokratycznych parlamentarzystek Federacji Rosyjskiej i miała odwagę jawnie przeciwstawić się inwazji wojsk FR na Czeczenię.

Mickiewicz kontra Puszkin

Telimena w „Panu Tadeuszu” mówi, że to właśnie w stolicy nad Newą odnalazła klucz do zrozumienia Rosji: „Znam ja dobrze Rosyją... Byłam ja w Peterburku, nie raz, nie dwa razy. Miłe wspomnienia, wdzięczne przeszłości obrazy”. W nostalgicznej opowieści Telimeny pojawi się też wspomnienie o cesarzu petersburskim jako ludzkim panu. Ale takie widzenie było na pewno obce samemu Mickiewiczowi, który w „Ustępie do III części Dziadów” pisze o Petersburgu jako o znienawidzonej przez Polaków stolicy Imperium Północnego: „Car tu wszechmocność woli swej pokazał./W głąb ciekłych piasków i błotnych zatopów/Rozkazał wpędzić sto tysięcy palów/i wdeptać ciała stu tysięcy chłopów”.

W imieniu Rosji petersburskiej polemizował z Mickiewiczem Puszkin swym poematem „Jeździec miedziany”: „Kocham cię grodzie mój Piotrowy.../Twych zwartych kształtów kocham ład/Prąd Newy władczy i surowy..../Niech wiecznie trwa majestat twój/I chwała o Piotrowy Grodzie” (tłum. Julian Tuwim).

Ten spór Mickiewicza z Puszkinem po powstaniu listopadowym był nie tylko kłótnią o Petersburg. Dotyczył on w równej mierze niepodległości Polski, co i pytań o model cywilizacyjny właściwy dla krajów słowiańskich. Na ogół nie pamiętamy, że bardziej nowoczesny był tutaj właśnie Puszkin, który w tym zatargu występuje nieomal jako klasyczny okcydentalista. Tymczasem Mickiewicz odwołuje się do kategorii gminno-wspólnotowych, czyli w istocie słowianofilskich. Trzeba jeszcze przypomnieć, iż wcześniej obaj poeci pozostawali w przyjaźni.

Trudno uwierzyć, jak przewrotnie umiała to wykorzystać młoda władza radziecka w latach 1919-1920 podczas wojny z „burżuazyjną Polską”. Ideę przyjaźni „ludu pracującego” Polski i Rosji Radzieckiej wyrażała wtedy m.in. ulotka, na której Puszkin i Mickiewicz zgodnie duszą orła białego – symbol pańskiej Polski...

Polacy w Petersburgu

W 1840 r. liczba Polaków w Petersburgu przekroczyła 20 tys. Wśród polskich petersburżan na przełomie XIX i XX w. były zarówno postacie znane jak i ludzie zwyczajni, przybywający do północnej stolicy w pogoni za posadami i karierą. Malarz Henryk Siemiradzki, językoznawca Jan Baudouin de Courtenay, prawnik Leon Petrażycki, polityk Aleksander Lednicki, profesor antyku Tadeusz Zieliński, nie mówiąc już o zdolnym malarzu Eligiuszu Niewiadomskim. Ten późniejszy morderca prezydenta Narutowicza dostał nawet złoty medal od Petersburskiej Akademii Nauk za obraz „O zmroku (Centaury w lesie)”.

Aby jednak Polacy mogli przybywać do Petersburga, rozwijać tam własne zdolności i współtworzyć kulturę europejską, najpierw Petersburg musiał przybyć do Polski. Wspominamy na ogół w tym kontekście rozbiory za Katarzyny II. Wkraczanie Rosji nad Wisłę zaczęło się jednak naprawdę za Piotra I. Wracając z Wiednia do Petersburga na przełomie lipca i sierpnia 1698 r. car zatrzymał się w Krakowie. Zaraz potem spotkał się w Rawie Ruskiej z królem Polski Augustem II. Przedyskutował z nim plany wojny ze Szwecją, ale nie tylko... „Spotkanie – jak pisze Michaił Heller w „Historii imperium rosyjskiego” – było wiele razy opisane, podkreślano podobieństwo fizyczne dwóch monarchów, olbrzymów, posiadających siłę herkulesową, prawie rówieśników (...). O czym rozmawiali (...) – dokładnie nie wiadomo, gdyż rozmowy toczyły się bez świadków: zostały wspomnienia o homeryckim pijaństwie, które trwało trzy dni”. Wkrótce olbrzym rosyjski uzależni od siebie olbrzyma saksońskiego, co w istocie będzie oznaczało wstęp do wasalizacji Polski wobec Rosji.

W 1734 r. Wasilij Trediakowski napisał „Odę tryumfalną na kapitulację miasta Gdańska”. Były to już czasy carycy Anny, gdy petersburska Rosja mieszała się permanentnie w sprawy polskie. W 1732 r. traktat trzech czarnych orłów – Rosji, Austrii i Prus – miał nie dopuścić do objęcia tronu Polski przez Stanisława Leszczyńskiego. Musiał on uciekać do Gdańska, gdzie daremnie oczekiwał pomocy Francuzów. Gdy 27 czerwca 1734 r. pod ostrzałem armat rosyjskich port skapitulował, Leszczyński uciekł do Francji, a królem Polski został z namaszczenia Rosjan August III Sas. To on przygotuje grunt dla rozbiorów Polski. Biedny Stanisław August Poniatowski nic już nie będzie mógł uczynić w obliczu roszczeń Katarzyny II.

Dwa klucze do miasta

Za Piotra Wielkiego imperium było kosmopolityczne, mieli w nim swe miejsce Holendrzy, Szkoci, Niemcy. Za cesarzowej Anny doszło nawet do tego, iż Niemcy objęli władzę w Petersburgu. Szczególnie się wyróżnił znienawidzony ogólnie regent Biron – nad tym faktem zniemczenia Rosji szczególnie mocno będzie ubolewał Hercen. Katarzyna II w młodości była nastawiona nader aprobatywnie do Europy, ale w ostatnich latach swego panowania stała się prekursorką nacjonalizmu na tronie cesarskim.

W XIX i XX w. tę właśnie linię imperialno-narodową i antyinteligencką jednocześnie będą rozwijać w Petersburgu kolejni Aleksandrowie i Mikołajowie. Pisał o tym Stanisław Cat-Mackiewicz w szkicu „Polacy w pierwszej Dumie”: „Aleksander III (...) wierzył w chłopa, a nie lubił inteligencji. Mikołaj II szedł (...) dalej w tym kierunku. Nie tylko umiłował chłopa, ale był przekonany, że jest to miłość ze wzajemnością. Sądził, że gdyby nie obrzydliwi inteligenci, to by panowała całkowita harmonia pomiędzy chłopem a carem”.

Piotr I chciał uchodzić za władcę oświeconego, ale jednocześnie był jednym z największych despotów i nieokrzesańców w nowożytnych dziejach Rosji. Władimir Putin rodem z Petersburga – który chce uchodzić za następcę właśnie Piotra – przeprowadził w ostatnich latach wiele pożytecznych reform w Federacji Rosyjskiej. Jednocześnie jednak karierę polityczną zrobił przede wszystkim na barbarzyńskiej wojnie w Czeczenii.

Ale ma przecież Petersburg także bardzo dobre strony w dziejach. Od początku był zamieszkany przez znaczną liczbę cudzoziemców – Niemców, Polaków, Francuzów, Finów, Estończyków i Łotyszy. Na podziw zasługuje kulturowy pluralizm tego miasta i jego różnorodność religijna. Przygotowano właśnie do druku podręcznik dla tutejszych szkół średnich „Religie Sankt Petersburga. Atlas kulturowo-historyczny” pod redakcją Władisława Arżanuchina. Autorzy piszą we wstępie: „Dzieje religijnych wspólnot Petersburga stanowią nieodłączną składową jego 300-letniej historii. (...) Idee i obrazy chrześcijaństwa, przede wszystkim prawosławia, ale także katolicyzmu i luteranizmu odcisnęły niezmywalną pieczęć na zewnętrznym obrazie miasta. Dokładnie tak samo nie można przedstawić sobie Sankt Petersburga bez świątyni muzułmańskiej, żydowskiej i buddyjskiej”. Żadna religia w Sankt Petersburgu nie ograniczyła swej działalności do sfery czysto mistycznej. Cerkiew, kościół, kircha i synagoga zakładały tu przytułki, szpitale i szkoły, mogące stanowić przykład dla całej pozostałej Rosji.

Kongresu nie będzie

Uczyniono bardzo wiele, aby rocznicowe uroczystości nad Newą wypadły okazale. Już w latach 1983-1998 zrekonstruowano świątynię Zmartwychwstania Pańskiego. Jest to cerkiew zbudowana w latach 1883-1907 dokładnie na miejscu, gdzie 14 marca 1881 r. terroryści z grupy Narodnaja Wola zabili Aleksandra II. Dzisiaj w tym kościele jest już muzeum z odsłoniętym skrawkiem ziemi, na której dokonano królobójstwa. Świątynia z zewnątrz przypomina meczet, stanowiąc nieomal kopię moskiewskiego Soboru Wasyla Błogosławionego, wybudowanego przez Iwana Groźnego niedługo po zdobyciu Chanatu Kazańskiego. Petersburski Spas na krowi (bo tak – Zbawiciel na krwi – ochrzcił lud petersburski tę świątynię) przyciąga swą kolorystyką turystów, szczególnie wtedy, gdy jego obraz odbija się w kanale Gribojedowa. Ściągają też pod ten kościół-muzeum obrońcy prawosławia w „czasach Antychrysta”. Na początku 2001 r. miała tu miejsce manifestacja przeciwko wprowadzeniu do numeru NIP trzech szóstek diabelskich. Rozpoczęte w 1979 r. prace nad rekonstrukcją Bursztynowej Komnaty również zostały zakończone. Dzieło może być pokazane 31 maja na koniec uroczystości rocznicowych.

Nawet gdy prezydent Francji Jacques Chirac wraz kanclerzem Niemiec Gerhardem Schröderem przyjadą do Petersburga pod koniec maja na spotkanie głów licznych państw Eurazji, Afryki i obu Ameryk, to i tak w Europie Środkowowschodniej nikt już nie powie o nowym Kongresie Wiedeńskim. A przecież szydzono tak – z pewną bojaźnią nawet – podczas ostatniej wyprawy Francuza i Niemca nad Newę, nazajutrz po zdobyciu Bagdadu przez Amerykanów. Teraz nie będzie to możliwe nie tylko dlatego, że na obchody do Sankt Petersburga zapowiedział swój przyjazd także prezydent George W. Bush, lecz z tego powodu, że na początku XXI w. nie są już możliwe żadne kongresy, które mogłyby w ciągu paru tygodni zmienić świat.